"Jezus
powiedział, że cokolwiek czynimy najmniejszemu z jego braci, czynimy jemu [...]
Kiedy przyjmujesz dziecko w moim imieniu, przyjmujesz mnie. W każdym dziecku
jest wizerunek Boga, niezależnie od tego, jakie jest to dziecko - niepełnosprawne,
piękne czy brzydkie. Jest to przepiękny wizerunek Boga, stworzony do większych
rzeczy: do tego, by kochać i być kochanym."
-bł.
Matka Teresa z Kalkuty
Zamykam oczy, wyciszam zmysły i ... przenoszę się do City of
Hope, do miejsca gdzie przez ostatni rok był to mój dom, gdzie na zawsze
pozostanie kawałek mojego serca. Próbuje przypomnieć sobie moje dziewczynki,
ich uśmiechy, twarze, gesty, ostanie słowa. Każdą po kolei, a było ich ponad 50. Małą
Allice, która najczęściej udawała chorą; Anne, która codziennie rano na
przywitanie rzucała mi się na szyję; Florence, która po roku pracy nadal nie
chce pisać i czytać; Yoyce, która codziennie przychodziła pod nasz domek z
nadzieją na otrzymanie cukierka;
Victorie, która zawsze się spóźniała na wspólne odrabianie pracy domowej.
Każda z nich jest inna i każda wyjątkowa. Próbuje zachować w pamięci jak
najwięcej wspomnień, szczegółów i boję się, ze kiedyś one ulecą, że będzie ich
coraz mniej... Jestem już 2 tygodnie w Polsce, codziennie kiedy budzę się zastanawiam
się, gdzie jestem. Już nie słyszę wieczornych koncertów świerszczy, szelestu
palmowych liści pod moim domkiem, nie widzę tak gwieździstego nieba, nie czuję
zapachu gotowanej shimy…
Tęsknie za Afryką, z każdym dniem coraz bardziej. Za jej
prostotą życia, niewypowiedzianą pogodą ducha, wielkością w znoszeniu
cierpienia. Tęsknie za słońcem, tak gorącym aby móc wstanie rozpalić każde
nawet najbardziej zatwardziałe serce. Przede wszystkim
tęsknię za ludźmi, z którymi było dane mi żyć,
za moimi dziećmi: z naszego sierocińca, ze szkoły, za chłopakami od Mamy Carol.
Każde dziecko było dla mnie błogosławieństwem.
|
pożegnanie w szkole |
|
Patrzę za siebie…na to, co minęło. Żadne słowa nie są
wstanie wyrazić jak było, jak podsumować ten rok. Nie widzę owoców mojej pracy,
ale czy musze je widzieć? Przecież nie przyjechałam tutaj dla owoców,
przyjechałam tutaj aby uczyć się kochać Boga i wszystkich ludzi których spotkałam
na mojej misyjnej drodze. Nie uczyniłam tutaj nic wielkiego, nie wybudowałam
szkoły czy przedszkola, nie rozkręciłam oratorium, nie wprowadziłam żadnych diametralnych
zmian. Moja misja polegała na pokornym trwaniu przy drugim człowieku, często o bardzo
poranionym sercu, na znajdowaniu oblicza opuszczonego i odrzuconego Jezusa. Moja
misja to także modlitwa. Ta wspólna razem z dziećmi w intencjach ich rodzin i w
intencji uzdrowienia ich małych serduszek czy ta wieczorna tylko z Wiolą często
już przy świeczce gdy zabrakło prądu i ta moja osobista przed zaśnięciem kiedy
trzymałam w swoich dłoniach mój mały Krzyż Misyjny i ofiarowałam każdy dzień Bogu.
Byłam tylko narzędziem w ręku Pana, który w swej dobroci zechciał się mną
posłużyć. Dzień po dniu pokonywałam moje słabości i zmęczenie. Moją
niedoskonałość. Pomagałam innym kochać Boga nawet jeśli sama tego jeszcze nie
potrafię. Jemu nie przeszkadzają moje ograniczenia i ubóstwo
Moje serce przepełnione jest wdzięcznością. Za każdy dzień,
każdą chwilę, każde doświadczenie zarówno to trudne jak i to piękne.
Dziękuję Ci Panie za ten rok. Bo był to rok wiary dla mnie. Rok
w bliskości Boga i drugiego człowieka. Dziękuję Ci za każde z moich dzieci, za
te bardzo kochane i te, które tak trudno było mi kochać. Dziękuję, że pokazałeś
że im trudniejsze dziecko tym bardziej wymaga mojej uwagi, troski. Bo Ci,
którzy odrzucają Twoją miłość, w rzeczywistości najbardziej jej potrzebują.
Dziękuję Ci za mój krzyż, czasami tak ciężki, że musiałam się zatrzymać na mojej misyjnej drodze…ale w takich momentach
na nowo odkrywałam Ciebie, bo Ty jesteś najbliżej nas podczas cierpienia. Pan zsyła
na nas różne doświadczenia aby jeszcze bardziej nas do siebie przyciągnąć.
Dziękuję Ci za każdą moja chorobę, trudność, ciemność, dzięki temu mogłam moje cierpienie ofiarować
w czyjejś intencji.
Dziękuję Ci za Wiolę, moją towarzyszkę misyjna i serdeczna
przyjaciółkę, która dzieliła ze mną moje radości i smutki, która zawsze była
obok mnie. Wioluś, dziękuję ze jesteś, a jesteś prawdziwym skarbem dla mnie i
wielu innych
.
Pamiętaj, że bardzo Cie kocham
:)
Dziękuję Ci Panie za wszystkich w Polsce, którzy czekali na
mnie. Za moich kochanych rodziców, przyjaciół, wspaniałą Grupę Misyjną, której
tak dużo zawdzięczam.
Dziękuję, za każdy list, paczkę, meil, smsa, za każdą
modlitwę i myśl skierowaną ku mnie.
Pan Bóg jest Miłością! Dlatego stworzył nam serce tak
sprytnie, że naprawdę szczęśliwe potrafi być tylko wtedy, gdy uszczęśliwia nie
siebie ale innych. Pan Bóg chciał, abyśmy się wzajemnie o siebie troszczyli,
pomagali sobie, dzielili się ze sobą. Tam właśnie ukrył dla nas szczęście. Rok
spędzony w Afryce, był najpiękniejszym rokiem mojego życia. Bo tylko dając,
otrzymujemy. Ja otrzymałam pokój w sercu, radość i szczęście.
Zachęcam aby otworzyć szeroko oczy, na pewno każdy z Was
jest w stanie zobaczyć w swoim otoczeniu ,, Małą Afrykę’’- potrzebującą pomocy,
opuszczonego Jezusa, czekającego na Twoje dobre słowo, uśmiech, gest dobroci…
“Kalkutę
możesz znaleźć wszędzie, jeśli masz szeroko otwarte oczy. Wszędzie są ludzie
niekochani, niechciani, pozbawieni opieki, odrzuceni, zapomniani (...). Gdy
idziecie do osoby samotnej, aby trochę z nią pobyć, siadacie obok i słuchacie
jej, albo gdy zanosicie komuś kwiaty, albo czyścicie ubranie i sprzątacie dom –
jest to bardzo godne podziwu. Nie ważne jak mały jest gest, który czynimy. W
godzinie śmierci, kiedy zobaczymy Boga twarzą w twarz, będziemy sądzeni z
miłości. Nie będzie się liczyć to, co uczyniliśmy, ale z jaką miłością to czyniliśmy”.
- Matka Teresa
,,Nigdy nie zapominaj
o tym, że Bóg uczynił z Ciebie swego przyjaciela’’
,,Najpiękniejszy ze
wszystkich darów jest każdy rozpoczynający się dzień."