,,Miłość, aby była
prawdziwa, musi kosztować, musi boleć, musi ogałacać nas z siebie samych’’–Matka Teresa
-Ile lat ma Pan Jezus?
100?
-Nie Tereso, 33
-A Maryja i Józef ile mają lat?
Uśmiecham się do Teresy i próbuję odpowiedzieć na wszystkie nurtujące
ją pytania. Siedzimy razem na krawężniku przed szkolną kliniką gdzie przyjmuję
małych pacjentów. Teresa przychodzi codziennie. Na szczęście nie jest chora.
Czasem tylko wyszykuje na swoim ciele małe zadraśnięcia tylko po to abym dała
jej plasterek. Kilka razy przynosiła mi do zszycia swoją podartą torbę, w
której nosi zeszyty do szkoły. Przede wszystkim jednak chce porozmawiać i
przytulić się. Teresa ma 11 lat i jest dzieckiem ulicy...
W każdą niedzielę po porannej mszy świętej razem z Wiolą odwiedzamy
dom dla dzieci ulicy u Mamy Carol. O tej cudownej kobiecie słyszałam już dużo
będąc jeszcze w Polsce. Jest amerykanką, która poświęciła całe życie dla dzieci
z marginesu społecznego. Pracuje z wielkim oddaniem aby zapewnić dzieciom
lepszą przyszłość ale przede wszystkim pragnie aby każde czuło się kochane i
wyjątkowe. Nad wejściem do domu wisi duży i wyraźny napis „YOU ARE LOVED”. W
domu Mamy Carol mieszka koło 30 chłopaków i kilka dziewczynek m.in. Teresa.
Schronienie znalazła tu również młoda kobieta samotnie wychowująca dwoje dzieci
w tym 4 letnią Merry, która w zeszłą niedzielę biegała i chwaliła się
wszystkim, że ma dziś urodziny. Bieda jaką zobaczyłam w tym domu bardzo mnie
uderzyła. Chłopcom brakuje dosłownie wszystkiego. Mimo tego nie schodzi im uśmiech
z twarzy a ich wdzięczność i dobroć jest tak ogromna, że aż mnie onieśmiela. Bardzo
cieszą się gdy przychodzimy. Tak naprawdę, nie robimy nic wielkiego. Gramy z
nimi w piłkę, pomagamy sprzątać, rozmawiamy. Sama nasza obecność jest dla nich
wystarczające. Dzieci już w kościele nas wypatrują. 12 -letni David zawsze siada
koło mnie, trzyma moją dłoń i przez ponad 2 godziny bo tyle trwa msza w Afryce,
uśmiecha się do mnie szeroko pokazując swoje białe ząbki.
David |
Pewnego razu 16-letni
Augustin, podchodzi do mnie i pyta gdzie mam swój różaniec. W Zambii jest
zwyczaj noszenia różańców na szyi. W poprzednią niedziele wszyscy chłopcy jak i
my wolontariuszki dostaliśmy różańce od braci, nowicjuszy którzy razem z nami
odwiedzają chłopców i uczą ich modlitwy. Mój różaniec niestety pękł. Wyjaśniłam
Augustinowi, a on nagle zniknął bez słowa. Za chwilę wrócił ze swoim różańcem i
mi go wręczył. Teraz błękitny, plastikowy różaniec stał mi się bardzo bliski bo
dany z serca. A smutne oczy Augustina uczą mnie co niedzielę pokory i dobroci.
Augustin |
Mama Carol zawsze mówi: Próbuje im pokazać, że jest ktoś kto ich kocha: Bóg i potem ja…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz