piątek, 17 maja 2013

CENA WIARY





,,Pan jest moim pasterzem:
Prowadzi mnie nad wody gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska
są moja pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów;
namaszczasz mi głowę olejkiem,
kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy.’’
-Psalm 23


Czy zastanawiałeś się kiedyś ile kosztuje Twoja wiara? Jaka jest jej cena? Ile jesteś w stanie poświęcić ze swojego życia, w imię tego w co wierzysz? Nigdy wcześniej nie zadawałam sobie takich pytań. Aż do teraz kiedy poczułam na własnej skórze cenę wiary… Tak łatwo jest być katolikiem, gdzie wszyscy chodzą do kościoła, gdzie ksiądz jest otaczany poważaniem i czcią. Nie łatwo jest być katolikiem gdzie każda msza święta może być Twoją ostatnią mszą w życiu. Tutaj cena wiary staje się ceną życia.
  

Tanzania, państwo muzułmańskie. Godzina 4:45 rano. Słońce jeszcze nie wstało. Budzą mnie trzeszczące głośniki i nawoływania do modlitwy z wieży żółtego meczetu. Poranne modły muzułmanów są bezlitosne.  Są tak głośne, że mam wrażenie jakbym miała głośnik przy samym uchu. Powoli otwieram oczy. Moje bicie serca staje się coraz głośniejsze. W ręku trzymam błękitny różaniec od moich rodziców. Zasnęłam z nim wieczorem. Chciałam czuć się bezpieczniej bo wczoraj przed spaniem coś gwałtownie uderzyło nam w okno. Może ktoś rzucił kamieniem w szybę. Może to muzułmanie chcą pokazać nam kto tu rządzi. My katolicy nie mamy prawa być na ich ziemi. Na tej właśnie ziemi, 2 miesiące temu została przelana krew w imię wiary.




Gdy modlitwy ucichły, powoli zwlekam się z łóżka. Staram się zebrać myśli i uspokoić. Zaraz idziemy na poranną msze. Spoglądam na Wiolę, również trzyma w ręku różaniec. To nasza jedyna broń. Budzę Beti i Tomka. Wyglądam przez okno i patrzę na muzułmańskie dzieci. Już kilkuletnie dziewczynki mają zakryte twarze i włosy czarnymi chustami, niektórym widać tylko oczy. Mimo tego tak beztrosko bawią się i śmieją. Nie są świadome, że narzucona im przez rodziców wiara może skazać katolików na śmierć.
  
Ja, Wiola, Beti, Tomek i 3 siostry w śnieżnobiałych habitach idziemy do kościoła, oddalonego 50 metrów od naszego noclegu. Do tego samego kościoła 2 miesiące temu jechał katolicki ksiądz. Jednak nie dojechał. Został zamordowany… Obok kościoła  do którego zmierzamy stoi meczet. Jest to najdłuższe 50 metrów mojego życia. Czuję pod stopami każdy kamień. Spojrzenia mijających nas muzułmanów przeszywają mnie na wskroś. Ich pełne nienawiści oczy docierają do najgłębszych pokładów mojej duszy. Moja wiara nagle staje się malutka, zmniejsza się do minimum. Boję się, że zaraz całkowicie zniknie. Siostry niosą w walizce Pana Jezusa. Nie trzymają go w kościele bo nigdy nie wiadomo czy rano kościół będzie jeszcze stał. Na mszy oprócz nas jest  zaledwie tylko kilku katolików.  Nadal jestem niespokojna gdyż muzułmanie ciągle zaglądają nam do kościoła. Staram się nie okazać strachu i patrzę im prosto w oczy. Są ciemne i pełne złości. Nie potrafię zachować skupienia. Spoglądam na ks. Thomasa, który odprawia mszę. Był przyjacielem niedawno zamordowanego księdza. Ma świadomość, że on może być następny. Mimo to jest pełen spokoju, nie mogę znaleźć na jego twarzy śladu strachu czy niepokoju.



Kościół katolicki na Zanzibarze
  
z ks. Thomasem






  
 Meczet



W ramach odpoczynku przyjechałam na kilka dni do Tanzanii. Jest to kraj totalnie różny od Zambii. Dominującym wyznaniem jest tu Islam. Muzułmanie krwawo prześladują katolików, których jest zaledwie kilka procent. Od początku plan naszego pobytu runął w gruzach. Przypadkowo nocowaliśmy u sióstr, które powadzą przedszkole dla muzułmańskich dzieci. Nie planowaliśmy tego ale podobno dla Pana Boga nie ma przypadków. Spaliśmy w miejscu gdzie 2 miesiące temu został zamordowany katolicki ksiądz. Jechał odprawić msze dla tych właśnie sióstr. Natomiast biskup ukrywa się gdyż muzułmanie go szukają. Siostry dały nam piękne świadectwo żywej i głębokiej wiary. Ujęły mnie swoją prostotą i skromnością. Gdy zapytałam siostry Getrudy, przełożonej czy nie chciałaby zmienić miejsca swojej posługi, odważnie stwierdziła że wolą tutaj umrzeć nić pozwolić aby wiara umarła.


 
  
To doświadczenie było dla mnie największym misyjnym świadectwem. Po raz pierwszy w życiu odczułam strach bycia katolikiem. Uświadomiłam sobie jak mała jest moja wiara. I jak nie doceniamy tego, że żyjemy w kraju katolickim, gdzie możemy bez strachu wyznawać swoją wiarę. Zambia jest również krajem katolickim. To wielki dar. 
  

W Tanzanii spotkałam prawdziwych katolików. O ile łatwiej byłoby im być muzułmanami o ile mniej problemów, szykan i prześladowań. Jednak ich wiara jest tak żywa i głęboka, tak odważnie chcą kroczyć za Jezusem. Jaka jest cena wiary katolików w Tanzanii? Jest bardzo droga a może najdroższa bo może kosztować nawet życie.


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz